wtorek, 14 października 2014

Jak zwykle wszystko pod górkę
Piąty dzień mega chemii i oczywiście musiało się coś wydarzyć. Mamy problem z wkuciem.
W czwartek po 23 dojechaliśmy do Wrocławia. Już wtedy okazało się, że port nie działa. Krysti miał dwa razy zakładaną igłę i jakimś cudem Pani Doktor udało się podać heparyne. Rano kolejna igła. W końcu udało się, port się odblokował. Wszystko działało przez te kilka dni aż do dzisiaj. Krystianek po lekach przeciwpadaczkowych jest bardzo pobudzony. Niestety musi je dostawać podczas chemii. On ogólnie jest rozrabiaką, ale teraz jest jeszcze gorzej. Do tego stopnia, że rzuca czym popadnie np. tabletem. Dziś wyrwał sobie igłę. Po założeniu kolejnej, krew przestała się cofać i jest problem z podawaniem leków. Non stop piszczy pompa, bo nie chcą lecieć płyny.
Jutro najprawdopodobniej pojedziemy do innego szpitala na założenie kolejnego wkucia. Na dodatek posiew z portu wykazał baterię. Krysti ma włączony kolejny antybiotyk.
W piątek Synek będzie miał przeszczep, a bez dobrego wkucia nie uda się podać szpiku.
Czy my żadnego etapu leczenia nie możemy przejść spokojnie ?! Zawsze napotykamy problemy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz